Adaś Niezgódka, zanim trafił do Akademii pana Kleksa, był życiowym nieudacznikiem. Zawsze spóźniał się do szkoły, tłukł naczynia, marudził przy jedzeniu, no i oczywiście nigdy nie zdążył odrobić lekcji. Teraz Adaś ma 12 lat, od pół roku jest uczniem pana Kleksa, i to właśnie on opowiada historię o tej najlepszej pod słońcem szkole.
„Ta oraz inne bajki”
W 1 rozdziale czytamy o szkole. Akademia mieści się przy końcu ulicy Czekoladowej, zajmuje duży trzypiętrowy gmach, zbudowany z kolorowych cegiełek. Na najwyższym piętrze pan Kleks przechowuje swoje sekrety. Nikt nie może tam wejść, ponieważ schody kończą się na drugim piętrze. Sam profesor dostaje się tam przez komin. Drugie piętro zamieszkuje pan Kleks wraz ze szpakiem Mateuszem. Sale szkolne mieszczą się na parterze, natomiast sypialnie chłopców oraz jadalnia znajdują się na pierwszym piętrze. Wokół budynku Akademii rozciąga się olbrzymi park, pełen zakamarków. To wszystko otoczone jest niezwykłym murem - od strony ulicy, co prawda, wygląda on zupełnie zwyczajnie, ale jego pozostałe trzy części mają cały szereg furtek. Furtki te prowadzą do sąsiednich bajek. Nikt właściwie nie wie, ile ich jest, ale na pewno z Akademii można dojść do każdej bajki, jaka tylko została wymyślona. Furtki mają tabliczki z nazwami poszczególnych bajek i są zamknięte na srebrne kłódki. Wszystkie klucze ma pan Kleks, trzyma je w specjalnej szkatule i tylko on wie, który klucz do którego zamka pasuje. Uczniowie pana Kleksa często są posyłani do sąsiednich bajek po różne sprawunki.Adaś jest w szkole zbyt krótko, jeszcze niewiele umie i nie dostał żadnego piega, ale kiedyś udało mu się pozbierać piegi zgubione przez pana Kleksa i nakarmił nimi Mateusza. Szpak z zasady nie jest rozmowny, lecz zdarzają się dni, kiedy milknie i z nikim nie chce rozmawiać. Wtedy pan Kleks częstuje go piegami i wszystko wraca do normy. Piegi są bowiem ulubionym przysmakiem ptaka. Tak więc Adaś, nakarmiwszy Mateusza takimi smakołykami, zyskał w nim przyjaciela i usłyszał niezwykłą historię jego życia.
„Niezwykła opowieść Mateusza”
Czytamy tu historię Mateusza, który właściwie nie jest szpakiem, lecz księciem. Urodził się jako jedyny syn i następca potężnego króla. Młody książę od najmłodszych lat odznaczał się zamiłowaniem do konnej jazdy i polowania. Posiadał własną stajnię, a w niej ponad sto dwadzieścia wierzchowców. W osobistej zbrojowni księcia zgromadzono strzelby specjalnie dostosowane do jego wzrostu.Siedmioletni królewicz rozpoczął naukę u największych mędrców w państwie. Był zdolny, ale jego uwagę rozpraszały myśli o koniach i niczego nie mógł się nauczyć. Z tego powodu król, po konsultacji z lekarzami, zabronił mu dosiadać konia. Zakaz ten miał obowiązywać do dnia, w którym następca skończy czternaście lat. Z żalu chłopiec posmutniał. Nocami przez sen zdarzało mu się wykrzykiwać imiona swych ulubionych rumaków. Pewnej nocy obudziło go rżenie. Okazało się, że pod oknem stoi jego wierzchowiec - Ali Baba. Uradowany książę, zapominając o zakazach ojca, wyskoczył przez okno, dosiadł konia i pomknął w kierunku lasu. Upojony jazdą przy pełni księżyca, nawet nie zauważył niepokoju Ali Baby. Niepokój ów był uzasadniony, ponieważ na leśnej drodze stał ogromny wilk. Kiedy próby odstraszenia go nie dały rezultatu - książę strzelił. Potem zsiadł z konia, aby obejrzeć ofiarę. Wtedy wilk resztkami sił wbił kły w nogę chłopca. Przestraszony książę prędko wrócił do pałacu, nikt nie zauważył jego nieobecności. Toteż gdy nazajutrz okazało się, że rana krwawi, nie wiedziano, co jest tego powodem.
Skaleczenie, choć małe, było bardzo groźne i żaden lekarz nie potrafił zatamować uchodzącej krwi. Na dwór przybyło wielu medyków, liczących na nagrodę wyznaczoną przez króla. Ich leki były jednak nieskuteczne. A mały książę słabł coraz bardziej. Kiedy już stracono nadzieję na uratowanie następcy, niespodziewanie zjawił się chiński mędrzec. Doktor Paj-Chi-Wo swoim oddechem uleczył chłopca. Potem, w osobistej rozmowie z księciem, powiedział, że wie o okolicznościach powstania rany. Wie również, że zabity wilk był królem wilków i to w dodatku pierwszym królem, który zginął z ręki człowieka. Mędrzec ostrzegł księcia przed zemstą, której z całą pewnością można się było spodziewać, bo wilki zawsze mszczą się okrutnie. Aby ochronić chłopca na przyszłość, doktor ofiarował mu czapkę bogdychanów - własność ostatniego cesarza chińskiego. W razie niebezpieczeństwa za jej pomocą książę może zmienić się, w co tylko zechce. Po przygodzie w lesie książę stracił zainteresowanie jazdą konną. Uczył się i podróżował. Ale przez cały czas groźba zemsty wilków nie dawała mu spokoju.
Kilka lat później w państwie zaczęły dziać się straszne rzeczy. Wilki pustoszyły kraj. Porywały ludzi i zwierzęta. Broniono się, rozkładając truciznę i pułapki, lecz to wszystko nie wystarczyło. Wilków było coraz więcej. W państwie zapanował głód, ludzie byli zrozpaczeni. Aż nadszedł dzień, w którym zaatakowana została stolica. Książę miał wtedy 14 lat i razem z innymi próbował bronić pałacu. Nie udało się, wszyscy zginęli. Chłopiec ocalał tylko dlatego, że został przywalony połamanymi sprzętami. Gdy się ocknął, natychmiast włożył czapkę doktora Paj-Chi-Wo i zamienił się w ptaka. Był tylko jeden problem: przy czapce nie było guzika. Zresztą nie odnalazł się on do tej pory i dlatego książę wciąż jest szpakiem.
Książę widział zagładę swego królestwa, ale nic na to nie mógł poradzić. Poleciał do swoich czterech sióstr, z których każda była królową. One jednak nie zrozumiały jego mowy i potraktowały go jak zwykłego szpaka. Potem zamknięto go w klatce i przekazywano sobie z rąk do rąk, aż w końcu, na targu w Salamance, kupił go cudzoziemski uczony - Ambroży Kleks.
„Osobliwości pana Kleksa”
Adaś tak bardzo przejął się historią Mateusza, że zaczął zbierać guziki. Miał z tego powodu wiele przykrości, ponieważ czasem odcinał je od cudzych ubrań. W ten sposób zgromadził pokaźną kolekcję, w której każdy guzik był inny. Niestety, w żadnym z nich Mateusz nie rozpoznał tego właściwego.Zastanawiające, dlaczego pan Kleks dotychczas nie zajął się tą sprawą. Przecież on potrafi wszystko: „Może z całą dokładnością określić, co kto o której godzinie myślał, może usiąść na krześle, które powinno być, ale którego wcale nie ma, może unosić się w powietrzu, jak gdyby był balonem, może z małych przedmiotów robić duże i odwrotnie, umie z kolorowych szkiełek przyrządzić rozmaite potrawy, potrafi płomyk świecy zdjąć i przechować go w kieszonce od kamizelki przez kilka dni”.
Ta wszechwiedza pana Kleksa sprawia, że trzeba bardzo uważać na to, o czym się przy nim myśli. Pewnego razu Adaś wyobrażał sobie, jak bardzo stary jest pan Kleks i ogromnie się zmieszał, gdy usłyszał: „Pomyślałeś sobie teraz, że mam pewno ze sto lat, prawda? A tymczasem jestem o dwadzieścia lat młodszy od ciebie”. Adaś zaczął się wtedy zastanawiać, jak to możliwe, by pan Kleks był od niego młodszy.
Sprawę wyjaśnił Mateusz. Otóż codziennie o północy pan Kleks zmniejsza się i traci włosy oraz brodę. Potem, kiedy jest już mały jak niemowlę, kładzie się do miniaturowego łóżeczka stojącego na parapecie okna. Następnego dnia o świcie, za pomocą powiększającej pompki, doprowadza się do normalnej wielkości, łyka kilka pigułek na porost włosów i w ten sposób odzyskuje zwykłą postać.
Zazwyczaj pan Kleks jest średniego wzrostu. Na głowie ma czuprynę mieniącą się wszystkimi barwami tęczy. Czarna broda i pomarańczowe wąsy ozdabiają twarz. Duży nos, w zależności od pory roku, jest przekrzywiony w lewo lub w prawo. Na nosie umieszczone są binokle przypominające mały rower. Oczy są bardzo ruchliwe i dzięki temu pan Kleks widzi różne rzeczy w bardzo odległych miejscach. Po prostu umie „wysyłać oko na oględziny”. W ten sposób może odszukać zaginione przedmioty, pomóc w naprawie zepsutego tramwaju albo sprawdzić, co znajduje się na Księżycu.
Profesor ubiera się w szerokie spodnie, długi surdut koloru czekoladowego lub bordowego, żółtą kamizelkę, koszulę ze sztywnym wysokim kołnierzykiem oraz aksamitną kokardę. Osobliwością tego stroju są kieszenie. Jest ich bardzo dużo. Pan Kleks przechowuje tam przeróżne rzeczy, na przykład tabakierkę z zapasowymi piegami, pigułki na porost włosów, flaszkę z zielonym płynem, płomyki świec, kolorowe szkiełka i powiększającą pompkę. Kieszenie te są właściwie bez dna, można tam schować wszystko i nigdy nie są wypchane.
Mimo niezwykłych właściwości, powiększająca pompka wygląda jak normalna oliwiarka, ale gdy przyłoży się ją do jakiegoś przedmiotu i naciśnie jej denko, to przedmiot ten zaczyna rosnąć. Pompka ma jeszcze jedną ważną cechę: powiększa tylko te rzeczy, które są naprawdę potrzebne. A więc za jej pomocą można rozmnożyć pieczeń na obiad, ale nie da się nic zrobić z deserem.
W Akademii nie można się obejść bez zielonego płynu. W czasie snu bowiem pan Kleks wszystko zapomina i dlatego każdego ranka musi pić ten płyn, aby odzyskać pamięć.
Profesor nigdy nie schodzi normalnie po schodach, tylko zjeżdża po poręczy. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że pan Kleks potrafi również wyjeżdżać po poręczy w górę. Nabiera powietrza, staje się lekki jak piórko i już może się unosić. Uczniowie na wzór mistrza też próbują, ale jedynie Adasiowi się to udało... i odbył niesamowitą podróż.
„Moja Wielka Przygoda”
Początkowo wznoszenie się w górę sprawiało chłopcu przyjemność, ale po chwili zorientował się, że nie potrafi sterować swoim lotem i bardzo się przestraszył. Patrzył z góry na ludzi, którzy wychodzili go oglądać, i widział, że coraz bardziej oddala się od Ziemi. Zapadła noc, a Adaś usnął. Obudził go mocny wstrząs. Okazało się, że upadł na jakąś obcą planetę.Był to psi raj. Znajduje się on w połowie drogi do ludzkiego raju i trafiają tam psy w nagrodę za wierną służbę na Ziemi. Wizyta Adasia nie była tam niczym niezwykłym, ponieważ niejeden człowiek w drodze do swego raju odwiedza psi raj. Przewodnikiem Adasia po tej krainie był jego ulubiony mops, Reks, który kilka miesięcy wcześniej wpadł pod tramwaj.
Psi raj wygląda pięknie. Planeta zbudowana jest z niebieskiego szkła, psie domki są kolorowe i zadbane, przed każdym z nich leżą albo bawią się szczenięta. We wszystkich ogródkach rosną drzewa kiełbasiane. Z kranów, zamiast wody, płynie mleko o smaku lodów śmietankowych. Na ulicy Biszkoptowej leżą stosy biszkoptów maczanych w miodzie i każdy może zjeść dowolną ich ilość. Na głównym placu znajduje się czekoladowy pomnik doktora Dolittle. Pomnik jest codziennie zjadany i odbudowywany na nowo. I właśnie w ten sposób mierzy się tam czas.
Razem z Reksem Adaś zwiedził jeszcze wiele ciekawych miejsc: psi cyrk, psie kino, ulicę Baniek Mydlanych, Zaułek Dowcipny, Teatr Trzech Pudli, hodowlę kiszek kaszanych i pasztetowych. Wśród tych osobliwości najbardziej niezwykły widok przedstawiała ulica Dręczycieli. Po obu jej stronach, na kamiennych postumentach, stoją chłopcy w różnym wieku. Każdy z nich kolejno wyznaje psim głosem swoje winy i krzywdy, jakie wyrządził zwierzętom. Chłopcy dostają się do psiego raju w czasie snu i rano myślą, że wszystko im się przyśniło, ale i tak po jednorazowym pobycie na ulicy Dręczycieli żaden z nich już nie znęca się nad czworonogami.
Po dwunastu dniach pobytu w tej krainie Adaś zaczął się nudzić, miał dość słodyczy i serdelków. Zatęsknił za Akademią pana Kleksa i za zwykłym ziemskim jedzeniem: krupnikiem (którego wcześniej nie znosił) i chlebem. Z przerażeniem myślał, co się stanie, jeżeli nie będzie mógł wrócić na Ziemię. Ale i tym razem przyszedł mu z pomocą pan Kleks, który wysłał Mateusza z listem. Było tam napisane, w jaki sposób oddychać, by móc kierować swoim lotem.
Adaś serdecznie podziękował psom za gościnę i szczęśliwie wrócił na Ziemię. Jednocześnie obiecał profesorowi, że już nigdy nie będzie latał.
„Nauka w Akademii”
Na początku rozdziału czytamy, że Pan Kleks do swojej Akademii przyjmuje tylko chłopców, których imiona zaczynają się na literę A. Sam ma na imię Ambroży i uważa, że uczenie się innych imion to zaśmiecanie sobie pamięci. Obecnie w Akademii jest 24 chłopców.Ich dzień rozpoczyna się o piątej rano. Wtedy to Mateusz otwiera tak zwane śluzy, czyli otwory w suficie i na nosy chłopców kapie zimna woda. Wstają oni chętnie i szybko, ponieważ są ciekawi, czego tym razem będzie ich uczył pan Kleks. Sypialnia chłopców jest wyjątkowo obszerna. Każdy ma swój prysznic. Mycie jest tym przyjemniejsze, że z pryszniców tryska woda sodowa z sokiem, przy czym na każdy dzień tygodnia przypada inny rodzaj soku. Szkolne mundurki chłopców składają się z granatowych koszul, białych spodni i białych trzewików. Ci, którzy nie przykładają się do lekcji lub coś zbroją, za karę noszą żółty krawat w zielone grochy.
O wpół do szóstej chłopcy schodzą do jadalni na śniadanie. Każdy z nich ma swoje stałe miejsce przy dużym, okrągłym stole. Podczas śniadania i kolacji pan Kleks jest nieobecny, natomiast w czasie obiadu unosi się nad stołem i polewa potrawy rozmaitymi sosami. Każdy sos ma inną właściwość, na przykład biały wzmacnia zęby, żółty reguluje oddech, szary oczyszcza krew, a zielony usuwa łupież. W czasie wszystkich posiłków Mateusz siedzi na krawędzi wazonu i czuwa nad tym, by chłopcy wszystko zjedli.
Punktualnie o szóstej w gabinecie pana Kleksa odbywa się poranny apel. Wszyscy chłopcy przynoszą wtedy senne lusterka i oddają je profesorowi. W ciągu nocy lusterka te stoją obok łóżek i odbijają się w nich sny chłopców. Rano pan Kleks za pomocą sennego kwasu zbiera z nich wszystkie przyśnione historie. Najbardziej niezwykłe sny pan Kleks zapisuje w specjalnym senniku Akademii.
Lekcje rozpoczynają się o siódmej rano. Chłopcy uczą się bardzo chętnie, bo pan Kleks zawsze potrafi wymyślić coś ciekawego, aby urozmaicić naukę. W czasie lekcji kleksografii uczniowie robią na kartce kleksy, potem składają kartkę i w ten sposób kleksy rozmazują się, przybierając kształty postaci, zwierząt, figur. Powstają nawet całe obrazki, do których pan Kleks dopisuje odpowiednie historyjki. W Akademii można także nauczyć się przędzenia liter. Litery drukowane w książkach posplatane są w najrozmaitszy sposób - dlatego właśnie mogą coś znaczyć. Ale pan Kleks wymyślił, 1abardziej liczy się umiejętność rozmowy z chorymi. Pan Kleks nie tylko zna leki, ale także umie pocieszyć tych dziwnych pacjentów. Sprzęty bardzo kochają swego dobroczyńcę i potrafią okazać mu swą wdzięczność.
W tej niezwykłej szkole oryginalnie odbywa się także nauka geografii. Chłopcy wychodzą na boisko i rozgrywają mecz. Kopią dużą piłkę, zrobioną z globusa, wykrzykując jednocześnie nazwy miast, rzek lub gór, w które trafił czubek buta. Jest to niezwykle skuteczny sposób uczenia się.
„Kuchnia pana Kleksa”
Wszystkie zajęcia gospodarskie w Akademii chłopcy wykonują sami. Każdy z nich pełni jakąś określoną funkcję, na przykład podaje do stołu albo otwiera i zamyka bramę, albo zajmuje się garderobą i bielizną, albo uprząta boisko, albo wydziela soki do mycia i sosy do obiadu itd. Pan Kleks natomiast niepodzielnie króluje w kuchni. Do pewnego czasu uczniowie nie mieli tam nawet wstępu, ale niedawno Adaś został wyznaczony na pomocnika.W kuchni znajduje się wiele puszek wypełnionych kolorowymi szkiełkami albo jadalną farbą. Z tych właśnie elementów pan Kleks przygotowuje różne dania. Jest tam też mnóstwo różnych pędzelków do malowania potraw, a także słój wypełniony płomykami świec. Gdy trzeba coś ugotować, profesor bierze taki płomyk, dorzuca do potrawy i jedzenie już gotowe. Potrawy pana Kleksa smakują wyśmienicie.
Asystując w kuchni, Adaś dowiedział się wielu interesujących rzeczy. Okazało się, iż pan Kleks jest uczniem doktora Paj-Chi-Wo i od niego nauczył się przyrządzać jadalne farby, które stanowią esencję różnych smaków. Chiński mędrzec przekazał mu również wiedzę o ukrytym znaczeniu ludzkich imion. Z tego powodu pan Kleks przyjmuje do Akademii chłopców o imionach zaczynających się na literę A. Ludzie, którzy noszą takie imiona, są zdolni i pracowici. Swego szpaka nazwał Mateuszem, bo imię to oznacza wszelką pomyślność. Od doktora Paj-Chi-Wo profesor nauczył się wszystkiego, co teraz umie.
Park wokół Akademii jest ogromny i tajemniczy, są tam takie zakątki, gdzie jeszcze nikt nie dotarł. Kiedyś pan Kleks zaproponował uczniom zabawę w szukanie skarbów. Adaś z Arturem udali się do najbardziej dzikiej części parku. Z trudem przedzierali się przez chaszcze, aż w końcu znaleźli drzewo z dużą dziuplą. Zaintrygowani weszli do środka. Długo szli w dół krętymi schodami, potem weszli w poplątane korytarze, aż w końcu dotarli do oświetlonej sali. Znajdowały się tam trzy skrzynie. W pierwszej była Królewna Żabka, która poprosiła, by zostawili ją w spokoju, a w zamian za to będą mogli wziąć sobie skarby z pozostałych skrzyń. Jakież było ich rozczarowanie, kiedy okazało się, że skarby, o których mówiła Królewna Żabka, to tylko złoty kluczyk i gwizdek.
Wieczorem wszyscy poszukiwacze skarbów spotkali się i pokazywali swoje zdobycze. Stało się wtedy jasne, że gwizdek i kluczyk są cenniejsze niż drogie kamienie, złoto, pieniądze. Ich wyjątkowość polega na tym, iż kluczyk pasuje do każdego zamka, a gwizdek umożliwia przenoszenie się w różne miejsca, zgodnie z życzeniem. Według pana Kleksa Adaś i Artur spisali się najlepiej ze wszystkich, dlatego zostali wyróżnieni kolorowymi piegami.
„Fabryka dziur i dziurek”
Pewnego popołudnia pan Kleks zabrał swoich uczniów do fabryki dziur i dziurek. Znajduje się ona na drugim końcu miasta i trzeba tam jechać tramwajem. Chłopcy wsiedli do pojazdu i wtedy okazało się, że jest on za mały. Żeby wszyscy mogli jechać wygodnie, pan Kleks wydłużył go za pomocą powiększającej pompki. Początkowo droga wiodła przez miasto, potem, po przejechaniu samogrającego mostu, uczniowie dotarli do malowniczego miasteczka. Mieszkali tam robotnicy z fabryki. Od końcowego przystanku tramwajowego do hal produkcyjnych prowadziły ruchome chodniki.Pana Kleksa i jego uczniów powitał inżynier Kopeć. Był on chudy i wysoki. Przez cały czas skubał swą długą brodę, a ręce i nogi zaplatał tak, że wyglądały jak warkoczyki. Inżynier przyznał się, że aby nie wyjść z wprawy w tym zawijaniu kończyn, od czasu do czasu pracuje w cyrku jako linoskoczek.
Fabryka składa się z dwunastu dużych budynków o przezroczystych murach i oszklonych dachach. Każda z hal ma swoje przeznaczenie. W jednej wyrabia się mniejsze dziurki: do nosa, uszu, a także dziurki od kluczy. W drugiej wyrabiane są dziury na łokciach, w trzeciej - dziury w moście itd. W największej i najwyższej hali produkuje się dziury w niebie. Gotowy towar za pomocą wagoników odsyła się z hal produkcyjnych do kontroli. Dziurki źle wypolerowane, uszkodzone, wygięte odrzuca się do kotłów i ponownie przetapia. Najlepszy towar trafia do ostatniej hali, w której mieści się pakownia. Tam waży się je i umieszcza w specjalnych skrzynkach.
Uczniowie, zmęczeni wycieczką, późnym wieczorem dotarli do Akademii. A tam czekała ich przykra niespodzianka: nalot much. Owadów było tak dużo, że zrobiło się ciemno, bo zasłoniły światła lamp. Nie pomagało odpędzanie ich rękami i chusteczkami. Muchy atakowały zaciekle i wciąż ich przybywało. Do walki z intruzami pan Kleks sprowadził pająka krzyżaka. Powiększył go i powiesił na suficie. Ale i to na nic się nie zdało, bo pająk, nasyciwszy się muchami ze swej ogromnej pajęczyny, zaczął się zmniejszać, a z nim i jego sieć. Muchy zemściły się na nim za śmierć swoich towarzyszek i rozszarpały go.
Kiedy sprawa przybrała taki obrót, pan Kleks wymyślił nową muchołapkę. Rozmieszał wodę z mydłem, dodał do niej kleju i zaczął puszczać bańki. Metoda okazała się bardzo skuteczna. Przyklejone do baniek muchy opadały na podłogę. Wymieciono muchołapki i wywieziono trzema ciężarówkami przysłanymi przez Zakład Oczyszczania Miasta.
Tego wieczoru pan Kleks miał bardzo nieprzyjemną rozmowę z golarzem Filipem. Stał się przez to smutny i zamyślony, aż w końcu kazał wstawić do sypialni chłopców dwa dodatkowe łóżka i powiedział, że w najbliższych dniach mogą się spodziewać nowych kolegów.
„Sen o siedmiu szklankach”
Od czasu kłótni z Filipem pan Kleks stracił humor, przygarbił się, chodził zamyślony, przez roztargnienie malował potrawy na zupełnie nieodpowiednie kolory. Doszło do tego, że jego ogromne kieszenie zaczęły się zrastać i coraz trudniej było tam coś znaleźć. Wszystkie swoje kłopoty utrzymywał w tajemnicy, jedynie Adaś trochę o nich wiedział. Najdziwniejsze było to, że człowiek tak mądry jak pan Kleks nie potrafił poradzić sobie z Filipem.Pewnej niedzieli pan Kleks musiał wybrać całą wodę ze stawu, aby ugasić płomyki świec, które nagle zaczęły go parzyć w kieszeniach. Osuszenie stawu było fatalne dla mieszkających tam zwierząt. Adaś pierwszy zauważył, co się stało. Zobaczył pochód raków i żab, które pod przewodnictwem Królewny Żabki odchodziły w poszukiwaniu innej wody. Na wysuszonym dnie zostały tylko ryby. Żabka poprosiła Adasia o ofiarowany mu kiedyś cudowny złoty kluczyk. W zamian dała mu maleńką żabkę Podajłapkę. Szukając pomocy, Adaś pobiegł po pana Kleksa i znalazł go w szpitalu chorych sprzętów, małego jak Tomcio Paluch i wiszącego na zegarze. Zobaczywszy chłopca profesor zirytował się, ale po chwili był już spokojny i wrócił do normalnej postaci. Zmartwiły go skutki osuszenia stawu i zaczął organizować pomoc dla ryb, które w efekcie zostały przeniesione do „Bajki o Rybaku i Rybaczce” i wpuszczone do wody.
Tego dnia zdarzyły się jeszcze dwa ważne wypadki: z Księżyca powróciło oko pana Kleksa oraz wszyscy koledzy dowiedzieli się o śnie Adasia.
Adasiowi śniło się, że pan Kleks zabrał ich na wycieczkę do Chin. Ich środkiem lokomocji był dziwny pociąg, składający się z szeregu pudełek po zapałkach, który zamiast lokomotywy miał czajnik. Wszyscy usadowili się już w pojeździe, gdy nagle nadciągnęła chmura, zerwał się wiatr i rozpętała burza. Wtedy Adaś wziął z kuchni siedem szklanek, przystawił do dachu drabinę, wyszedł na górę i zaczął zbierać z chmury deszcz, śnieg, grad, grzmoty, błyskawice i wiatr. Każdy z tych żywiołów wkładał do osobnej szklanki, ale jedna została pusta. W tym czasie, kiedy Adaś zbierał chmury, wszyscy chłopcy pozamieniali się w widelce. Został jedynie pan Kleks, który zaczął tracić zmysły z gorąca. Okazało się, że nie tak łatwo żyć bez chmur w gorących promieniach słońca. Wtedy Adaś po kolei wylewał na niego ze szklanek deszcz i śnieg. Wyrzucony śnieg pokrył cały park i, aby go zdmuchnąć, Adaś wypuścił ze szklanki wiatr. I wtedy dopiero zrobiło się naprawdę zimno. Chłopiec wylał wrzątek z czajnika i ociepliło się. Pod wpływem ciepła głowa pana Kleksa zakwitła. Przyleciały zwabione kwiatami osy i użądliły go. Adaś próbował mu ulżyć, nacierając go gradem. W pewnej chwili pan Kleks zdjął głowę z karku i rzucił ją tak, że potoczyła się w pokrzywy. By ją odnaleźć, Adaś oświetlił krzaki błyskawicą. Po odzyskaniu głowy pan Kleks zjadł grzmot i pękł, a właściwie rozpadł się na mnóstwo małych Kleksików. Adaś wziął jednego z nich do siódmej szklanki i schował w kuchni. Musiał jej bronić przed widelcami, które chciały dostać się do małego pana Kleksa.
„Anatol i Alojzy”
Już wszyscy chłopcy zauważyli, że w Akademii dzieje się coś niedobrego. Pan Kleks posmutniał, stał się małomówny, zmniejszał się i nie miał już tylu wspaniałych pomysłów.Pewnej deszczowej nocy stało się to, czego profesor tak bardzo się obawiał: Filip przyprowadził dwóch chłopców. Było już po północy i wszyscy spali, kiedy zaczęto dobijać się do bramy wejściowej. Adaś z kolegą otworzyli drzwi i wpuścili golarza i jego synów - Anatola i Alojzego. Nigdzie nie można było znaleźć pana Kleksa, a drzwi sypialni były zamknięte na klucz. Wtedy Adaś sam zaczął robić gościom kolację i, ku swemu przerażeniu, znalazł profesora śpiącego w szklance. Pan Kleks, zdenerwowany zaistniałą sytuacją, szybko wrócił do normalnej postaci, ale nie chciał zobaczyć się z przybyszami.
Rano okazało się, że starszy brat, Anatol, jest rzeczywiście chłopcem, ale młodszy, Alojzy, to lalka, z wyglądu przypominająca człowieka. Filip żądał, aby profesor nauczył kukłę czuć, myśleć i mówić. Akademia przeznaczona była dla zwykłych chłopców, ale pan Kleks nie chciał wyrzucać potajemnie przemyconego Alojzego i musiał zaakceptować jego obecność.
W ciągu kilku dni Alojzy nauczył się samodzielnie chodzić, mówić, jeść, myć i ubierać. W końcu stał się tak podobny do chłopców, że nikt nie rozpoznałby w nim lalki. Szybko stało się też jasne, że pomimo niezwykłej inteligencji Alojzy jest niedobrym, złośliwym chłopcem.
„Historia o księżycowych ludziach”
Nadszedł w końcu uroczysty dzień, w którym pan Kleks miał opowiedzieć, co jego oko widziało na Księżycu.Przed przybyciem gości Alojzy gdzieś zniknął, ale nikt o to nie dbał, bo panowało ogromne zamieszanie. Pan Kleks witał gości przy wejściu, a wszyscy, nawet najwspanialsi królowie, okazywali profesorowi szacunek, zaproszenie przez niego uważali za zaszczyt. Uczniowie mieli za zadanie zajmować się gośćmi i częstować ich wykwintnym jedzeniem przygotowanym przez pana Kleksa.
Gdy wszystkie miejsca zostały zajęte, pan Kleks rozpoczął swoją opowieść. Powierzchnia księżyca pokryta jest górami z miedzi, srebra i żelaza. Góry poprzecinane są długimi korytarzami, od których prowadzi niezliczona ilość drzwi do leżących wzdłuż korytarzy pieczar. Tam mieszkają księżycowi ludzie, którzy nazywają się Lunnami. Na powierzchni księżyca panuje nieustający mróz, dlatego Lunnowie nigdy nie opuszczają wnętrza gór. Snują się po korytarzach, wędrują z piętra na piętro, drążą dalsze korytarze, ale nigdy nie wychodzą. Lunnowie nie mają ani ciała, ani kości. Utworzeni są z mglistej substancji podobnej do obłoków i mogą nadawać sobie rozmaite kształty. Wszyscy oni mają szklane naczynia, w których spędzają czas wolny. Każde z tych naczyń ma inny kształt i dlatego Lunnowie mogą się nawzajem odróżniać. Nie mają światła, bo w razie potrzeby sami promieniują. Żywią się zielonymi kulkami z miedzi. Ich mowa brzmi jak uderzenia srebrnych dzwoneczków. Na Wielkiej Srebrnej Górze mieszka władca Lunnów - potężny i groźny król Niesfor. Tylko on osiągnął taką doskonałość, że utracił przezroczystość i ukształtował swoje ciało na podobieństwo ciała ludzkiego. Ma ręce i nogi, brak mu jeszcze twarzy, dlatego jego głowa ma formę gładkiej kuli.
Opowiadanie o Niesforze zostało przerwane wtargnięciem Alojzego. Był rozgniewany, że wszystko odbywa się bez niego. On sam poprzedniego dnia usnął w parku i dopiero teraz się obudził. Potłukł szyby, zniszczył potrawy pana Kleksa i wypędził wszystkich gości.
Mimo że Alojzy odgrażał się, iż zniszczy całą Akademię, profesor nie ukarał go i zupełnie zignorował jego wybryki.
„Sekrety pana Kleksa”
Uczniowie zrozumieli, że koniec Akademii jest już bliski. Pan Kleks z każdym dniem stawał się coraz mniejszy. Zapominał łykać tabletki na porost włosów i prawie zupełnie wyłysiał. Wprawiało go to w stan zdenerwowania i zamyślał się w najmniej odpowiednich chwilach.Im bardziej profesor malał, tym bardziej zuchwały stawał się Alojzy. Nie przychodził na wykłady, na sennych lusterkach malował karykatury pana Kleksa, bez pozwolenia wchodził do kuchni, wszystkim kolegom nieustannie dokuczał. Chłopcy nienawidzili go, ale profesor pozwalał mu na wszystko i wyglądało to tak, jakby się go bał.
W miarę jak profesor malał, zmniejszała się również cała Akademia, skurczyły się meble, park, który wcześniej był tak rozległy, przerzedził się, a z potężnych dębów zrobiły się małe drzewka. Wszystko to działo się stopniowo, ale już po miesiącu zmiany były widoczne.
W Wigilię pan Kleks zebrał swoich uczniów i powiedział im, że bajka o Akademii zbliża się do końca. Po kolacji wigilijnej, którą profesor jadł wspólnie z nimi, zostały rozdane prezenty. Alojzego nie było wśród chłopców. Wbrew wszelkim zakazom dostał się on do sekretów pana Kleksa i wyniósł stamtąd szkatułkę z porcelanowymi tabliczkami. Na tych tabliczkach po chińsku zapisana była cała mądrość doktora Paj-Chi-Wo. Alojzy nie zdążył nic odczytać, ale porozbijał wszystko. Wtedy profesor tak się zdenerwował, że znowu stał się duży i rozmontował Alojzego na części. Kiedy już lalka była w walizce, wszedł Filip. Oskarżył pana Kleksa o zniszczenie wspaniałego wynalazku. Z wściekłości golarz pozbierał z choinki płomyki świec i po chwili stało się zupełnie ciemno.
Adaś pamięta jeszcze kolegów wychodzących w świetle księżyca przez bramę Akademii.
„Pożegnanie z bajką”
Potem wszystko zaczęło się zmniejszać w oczach. Adaś wyraźnie widział maleńką Akademię, miniaturowego pana Kleksa. Nawet niebo się obniżyło, a księżyc wisiał tak nisko, jak lampa. Potem chłopiec usnął.Kiedy się obudził, znajdował się w pokoju oświetlonym kulistą lampą. Gmach Akademii zamienił się w klatkę, w której siedział Mateusz. Tam, gdzie powinien być park, leżał dywan haftowany w drzewa, krzewy i kwiaty. Tam, gdzie był mur, stała biblioteka, a furtki w murze zamieniły się w grzbiety książek. Na podłodze stał maleńki pan Kleks. Adaś wziął go na ręce i usłyszał słowa pożegnania. Potem pan Kleks zmniejszał się, aż w końcu stał się różowym guzikiem. Mateusz jakby na to czekał. Chwycił guzik i przemienił się w człowieka. Stał się czterdziestoletnim wytwornym panem i powiedział Adasiowi, że nie jest żadnym księciem, tylko autorem bajki o Akademii pana Kleksa.